[Branta]
Kategoria: Komunikacja społeczna. Media. DziennikarstwoWysyłka: od ręki
razem jako korespondenci PAP w Ameryce Łacińskiej i
Afryce.Książka Zawód: korespondent to napisana
świetnym językiem autobiografia dziennikarska. Wspomnienia z
dzieciństwa,...
Pełen opis produktu 'Zawód korespondent' »
W sprzedaży od 24 września b.r.Mirosław Ikonowicz ? dziennikarz
Polskiej Agencji Prasowej; przez 30 lat ściśle współpracował z
"Polityką"; od ponad 20 lat zajmuje się dziennikarsko Watykanem.
Wcześniej był korespondentem w Sofii, Hawanie, Madrycie i Lizbonie,
także korespondentem wojennym, relacjonującym konflikty w Angoli i
Mozambiku. Przyjaciel i współpracownik Ryszarda Kapuścińskiego;
pracowali razem jako korespondenci PAP w Ameryce Łacińskiej i
Afryce.Książka Zawód: korespondent to napisana świetnym językiem
autobiografia dziennikarska. Wspomnienia z dzieciństwa, młodość w
trudnych czasach powojennych, początki w zawodzie dziennikarza oraz
niesłychanie aktywna praca korespondenta na kilku kontynentach.
Wszystko opisane w niezwykle interesujący sposób, pełen humoru i
wyrafinowanej autoironii, a zarazem refleksji...O książce i jej
Autorze piszą:Alicja KapuścińskaO. Wacław Oszajca (SJ)Marek
ZającFRAGMENTY(...) na Konarskiego zamieszkaliśmy, gdy Litwini
wysiedlili nas z porządnej, żółtej kamienicy w górnej części
miasta, z rzeźbionym drewnianym paradniakiem. Paradniak, to po
wileńsku główne wejście. Musieliśmy się wyprowadzić wkrótce po tym,
jak w południe 19 września 1939 roku czołgi z czerwonymi gwiazdami
wymalowanymi na wieżyczkach wjechały ze strasznym zgrzytem na
brukowaną ulicę Sierakowskiego i pojechały w dół ku głównej ulicy
Mickiewicza. Miałem wtedy niecałe 8 lat, ale pamiętam każdy
szczegół. Rudy, to znaczy tata, jak go nazwaliśmy poprzedniego
lata, gdy spalony słońcem i cały w piegach wrócił z urlopu w
Zaleszczykach, stał w oknie i łzy leciały mu po policzkach. ?Boże,
jak to krótko trwało!? - jęknął, gdy tanki pojawiły się pod naszymi
oknami. Nie wiedziałem, co tak krótko trwało i dopiero znacznie
później zaskoczyłem, że ojciec, który walczył jako 17-letni
ochotnik w 20. roku, miał na myśli naszą 20-letnią niepodległość.
Dla mnie obrazek za oknem miał w sobie coś podniecającego. Gdyby
nie to, ze ojciec płacze... Od rana ulicą Sierakowskiego jeździły
konne furki powożone przez ułanów w czapkach z czerwonymi otokami i
woziły jakieś zielone skrzynie. Tata powiedział: to wywożą
dokumenty ze sztabu. Potem jak na Sierakowskiego wjechała kolumna
czołgów, ułańskie furki kursowały jeszcze jakiś czas do sztabu i z
powrotem, a czołgiści w skórzanych pilotkach lub spiczastych
czapkach z gwiazdą nie zwracali na nie najmniejszej uwagi.(...)
Moje nowe życie na Nowostrojce zaczęło się od tego, że właściciel
domu podzielił podwórko na pięć części i każda rodzina skopała swój
kawałek twardej czarnej ziemi, żeby uprawiać ziemniaki i jarzyny.
My dostaliśmy tylko mały pasek podwórka, jako sublokatorzy.
Rodzinnym ogrodnikiem zostałem ja i na długiej wąskiej grządce
posiałem wszystko, co lubię. Tak powstała prawdziwa dżungla złożona
ze słodkiego, zielonego groszku, który wił się wśród żółtych dyń i
oplatał łodygi słoneczników. Po brzegach bujnie pleniła się
nasturcja nie tylko dla ozdoby. Jej pomarańczowe, słodkie i zarazem
szczypiące w język kwiaty świetnie smakowały na wojennym
jęczmiennym chlebie z margaryną. (...) Enrique , jako czteroletni
Henio Oltuski, wyemigrował z ojcem, ubogim żydowskim szewcem z
Kobrynia na polskich Kresach. Ojciec, stary polski Żyd, człowiek
łagodny i bogobojny, trzymał się z dala od polityki. Dopiero na
krótko przed wkroczeniem kolumny partyzanckiej Che do Santa Clara ,
dowiedział się, że jego syn kieruje ruchem podziemnym w całej
prowincji. Bardzo się zmartwił gdy znajomi powiedzieli mu, że
tajemniczy nieustraszony przywódca rewolucyjnego podziemia w
prowincji Las Villas o pseudonimie Angel Serra, to jego własny syn.
A tak się cieszył, że syn robi karierę w takiej porządnej firmie,
jak Shell.