[Eliotpol]
Kategoria: Literatura / Historia
już do leżących. Wycofaliśmy się dopiero, gdy Niemcy zza
rogu budynku, z którego wychodzili na działkę, zaczęli
strzelać z ręcznego karabinu maszynowego. Pozbawieni jakiejkolwiek
osłony,...
Pełen opis produktu 'Zaczęło się pod Arsenałem' »
Stanisław Jastrzębski ps. Kopeć (10.XI.1920 - 13.04.2000 ) żołnierz
Szarych Szeregów i słynnego Batalionu Parasol Armii Krajowej.Brał
bezpośredni udział w wielu głośnych akcjach przeciwko okupantowi,
m.in. w akcji pod Arsenałem, w likwidacji Augusta Kretschmanna -
zastępcy komendanta Gęsiówki, czy odbicia rannych z akcji na
generała SS Franza Kutscherę. Był organizatorem i wykonawcą wyroków
na szczególnie zbrodniczych gestapowcach.Niemal od pierwszych dni
okupacji zaangażowany w pracy konspiracyjnej, odsłania w swojej
książce wiele mało znanych realiów działalności sabotażowej i
dywersyjnej podziemia, a także życie w okupowanej Warszawie.
Wiernie przedstawia zaplecze polskiego ruchu oporu, ogrom wysiłków
i trudów włożonych w przygotowanie każdej akcji zbrojnej.Uczestnik
Powstania Warszawskiego dwukrotnie ranny, po wojnie aresztowany i
oskarżony o usiłowanie obalenia ustroju Rzeczypospolitej Polskiej,
skazany na karę 10 lat więzienia, w wyniku amnestii zwolniony po
3,5 latach. Zrehabilitowany w roku 1956.Stanisław Jastrzębski przez
szereg lat pełnił funkcję przewodniczącego Środowiska Batalionu
Parasol.Fragmenty książki:Idzie w czarnym mundurze gestapowca,
trzymając w ręku teczkę. Jest bez płaszcza, u pasa widać kaburę z
pistoletem. Obok niego idzie kobieta, której podczas rozpoznawania
Kretschmanna dotychczas nie widzieliśmy. Poznaję go z daleka po
grubym, czerwonym karku i po sposobie poruszania się. Mniej więcej
przejściu 20 kroków zrównujemy się z nim, z tym że jesteśmy na
dwóch przeciwległych trotuarach. Nagle wołam do idącego obok, po
mojej lewej ręce, Cyklona": Skok!".Przebiegamy przez jezdnię.
Wyjmuję w biegu broń. Wyszarpuję zatkniętą za pasek spodni
parabelkę, Cyklon" swego visa. Ja pierwszy dobiegam do Kretschmanna
i z odległości najpierw czterech, potem trzech i wreszcie dwóch
metrów oddaję do niego kilka strzałów. Kretschmann jest całkowicie
zaskoczony, chwyta prawą ręką za kaburę, odpina ją i usiłuje wyjąć
z niej pistolet. Jednakże jest ciężko ranny, bardzo krwawi, jego
ręka nie może już wyjąć broni. Resztką świadomości rezygnuje nagle
z szukania ratunku w pistolecie, odwraca się w stronę swego domu i
stara się uciec.Fragment rozdziału W oddziale specjalnym
Kedywu.Odeszliśmy już od ul. Młynarskiej około 300 metrów. Nie
widać ani naszych żołnierzy, ani Niemców. Widocznie 3. Kompania
usadowiła się dalej, bardziej na prawo, w pobliżu ul. Obozowej.
Przebiegamy ogródki i zatrzymujemy się, bacznie obserwując
przedpole, czy nie wyłoni się nieprzyjaciel. Chcieliśmy iść dalej,
aż tu nagle zza ogrodzenia, do którego zamierzaliśmy dobiec,
wyłonił się Niemiec. Znajdował się w odległości około 60 metrów od
nas. Za nim ukazał się drugi, trzeci i wreszcie cały oddział z
bronią gotową do strzału, wolno posuwający się w naszym kierunku.
Żywopłot, za którym leżeliśmy, zakrywał nas całkowicie, tak że
Niemcy nie mogli nas dostrzec. Gdy zbliżyli się do nas na odległość
około 10 metrów, otworzyliśmy do nich ogień. Zaskoczenie było
zupełne. Ja, mając pistolet maszynowy, wystrzelałem dwa pełne
magazynki, czyli około 60 naboi. Mój towarzysz, mający tylko visa,
wystrzelał cały magazynek i założył następny. Skutek był miażdżący.
Po pierwszych strzałach wszyscy Niemcy padli, końcowe serie
kierowałem już do leżących. Wycofaliśmy się dopiero, gdy Niemcy zza
rogu budynku, z którego wychodzili na działkę, zaczęli strzelać z
ręcznego karabinu maszynowego. Pozbawieni jakiejkolwiek osłony, gdy
kule bzykały coraz bliżej naszych stanowisk, nie mogliśmy dalej tu
trwać. Wycofaliśmy się na przedpole placu Opolskiego, dołączając do
plutonu pchor. Maga.Fragment rozdziału Pierwsze dni Powstania.