[KLUSZCZYŃSKI]
Kategoria: AlbumyWysyłka: od ręki
szlachcicowi drogę do stanu magnackiego było zdobycie
miejsca w senacie. Wojewodowie, kasztelani, ministrowie
automatycznie stawali się lepszymi z lepszych, tworząc
bezapelacyjną elitę państwa....
Pełen opis produktu 'Rody magnackie' »
W Encyklopedii staropolskiej Zygmunta Glogera znajdziemy
następujące zdanie: „Stan szlachecki był stanem uprzywilejowanym,
panującym, wyłącznie zdolnym do dostojeństw, urzędów i posiadania
ziemi, był prawodawcą i sędzią”. Wobec takiej definicji cóż
powiedzieć o magnaterii, która stanowiła górną warstwę tegoż
szlacheckiego stanu. Udowodnione pradawne pochodzenie, herb,
odpowiednio wielki majątek, świetne koligacje, predestynowały
przedstawicieli poszczególnych rodów do sprawowania najwyższych
urzędów w Rzeczpospolitej i decydowania o sprawach publicznych
podstawowej wagi. Najważniejszą „furtką” otwierającą szlachcicowi
drogę do stanu magnackiego było zdobycie miejsca w senacie.
Wojewodowie, kasztelani, ministrowie automatycznie stawali się
lepszymi z lepszych, tworząc bezapelacyjną elitę państwa. I mimo iż
te „rządy najlepszych” (tak należy tłumaczyć greckie słowo
aristokratía) opierały się, niestety, często na bogactwie, prywacie
i umiłowaniu władzy, a nie na cnotach obywatelskich, nie sposób
przecenić zasług koronnej czy litewskiej magnaterii zarówno dla
budowania tożsamości narodowej, wielowiekowego trwania państwowości
polskiej, jak i dla rozwoju wszystkich dziedzin życia w
Rzeczpospolitej. Do umocnienia pozycji stanu magnackiego w
sprawowaniu władzy zasadniczo przyczynił się system klienteli,
silny zwłaszcza w XVII–XVIII wieku, który – przy teoretycznej
„równości” – oddawał patronowi-magnatowi niemal nieograniczoną
władzę nad podległą mu bracią szlachecką. Miało to niewątpliwie
także wymiar pozytywny. Możnowładcy angażowali swych podwładnych w
sprawy Ojczyzny, budzili świadomość polityczną, wiedli ich na pola
bitewne. Dwór magnacki był ponadto podstawowym ośrodkiem
kształtowania się wzorów kulturowych powielanych wśród szlachty.
Decydowało o tym wyższe od przeciętnej „masy” wykształcenie
przedstawicieli magnaterii, a ponadto jej wyjątkowy potencjał
ekonomiczny, umożliwiający sprawowanie mecenatu kulturalnego. To
magnateria była warstwą, z której wywodziła się największa liczba
fundatorów obiektów sakralnych w XVII i XVIII stuleciu. Poza
motywami duchowymi, wynikającymi z typowej dla epoki baroku
pobożności, niemałą rolę odgrywały tu wątki pragmatyczne, czysto
„ziemskie”. Fundowane świątynie wzmacniały prestiż rodów, stając
się swoistymi pomnikami ich wielkości, podobnie jak powstające na
przestrzeni kilku stuleci wspaniałe magnackie siedziby, rezydencje
i pałace, do budowy których zatrudniano artystów z całej Europy.
Tym sposobem społeczeństwo Rzeczpospolitej edukowało się i
poznawało najnowsze trendy w sztuce europejskiej. Edukacja ta
odbywała się także na poziomie bardziej podstawowym. Szlachetnych
inicjatyw nie brakowało bowiem także na innych polach – magnaci
finansowali obiekty użyteczności publicznej, szpitale, ochronki,
szkoły, biblioteki. Nie do przecenienia jest udział polskiej
magnaterii w krzewieniu patriotyzmu. „Poza arystokracją nie ma nic
w Polsce, ani talentów, ani światła, ani poświęcenia. Nasz stan
trzeci nie istnieje, chłopi są maszynami. My jedni stanowimy
Polskę. I pewnego dnia, po wielu ofiarach spotka nas to, że
zostaniemy powieszeni pod ołtarzem Ojczyzny” – ten fragment listu
arystokraty z krwi i kości, Zygmunta Krasińskiego do angielskiego
przyjaciela, Henryka Reevego, brzmi zapewne nazbyt megalomańsko,
trudno jednak nie przyznać, że zawarte w nim proroctwo co do losu
polskiej magnaterii zasadniczo miało się spełnić. Szczupłe rozmiary
tej publikacji narzuciły poważne ograniczenia: nie pozwoliły ująć
wielu bardzo zasłużonych rodów polskiej magnaterii, a wśród tych
zaprezentowanych nie sposób było uwzględnić wszystkich jej
przedstawicieli. Dlatego autorzy musieli przystać na wybiórcze
przedstawienie tych według nich najznamienitszych, powszechnie
znanych i to zarówno z dobrej, jak i złej strony, pokazując przy
tym – chociażby na przykładzie potomków targowiczan – iż wielu
próbowało zmyć piętno hańby ze swych zasłużonych i znanych nazwisk.
Starali się szczególnie wydobyć tych reprezentantów rodów, którzy
wykazali aktywność w czasie rozbiorów, walcząc za sprawę „waszą i
naszą” szablą czy piórem. Interesował ich udział polskiej
arystokracji w walce o utrzymanie i odzyskanie niepodległości przed
I wojną światową – od konfederacji barskiej po czyn legionowy, oraz
jej zaangażowanie w działaniach na rzecz utrzymania się nowo
powstałej Polski w roku 1918 i w latach następnych. Chcieli też
pokazać, jak wielkie były posiadłości ziemian w latach
międzywojennych. I jak wielką daninę krwi dały te rody w
tragicznych latach II wojny, w której zginął kwiat naszej
magnaterii, nie tylko w walce wręcz, ale w wyniku mordów okupantów.
Problematyka jest niezwykle szeroka, wciąż stanowi wyzwanie dla
historyków. Autorzy mają nadzieję, że ich praca będzie choć
niewielkim wkładem w próbę zatarcia przekłamań, jakie wtłaczano
Polakom po roku 1945 w PRL o szkodliwości rasy krwiopijców.