[lsw]
Kategoria: Historia. Archeologia >Historia krajów, narodów i miejscWysyłka: od ręki
Osobista, pogodna książka poety (m. in. w 2013 roku wydał tom
„...do światła czy donikąd” w renomowanej Bibliotece Poetów LSW)
wracającego do traumatycznych przeżyć i doświadczeń sprzed lat.Ten
szpitalny,...
Pełen opis produktu 'Między ziemią i niebem' »
Osobista, pogodna książka poety (m. in. w 2013 roku wydał tom
„...do światła czy donikąd” w renomowanej Bibliotece Poetów LSW)
wracającego do traumatycznych przeżyć i doświadczeń sprzed lat.Ten
szpitalny, anie niepozbawiony humoru zapis nie jest reportażem,
raptularzem czy też pamiętnikiem. To relacja wydarzeń i refleksje z
czasu o obszernym wymiarze niż ten, który biegł od 26 czerwca do 31
lipca 1986 roku.Autor przyznaje, że spodziewając się rychłego
powrotu między ściany szpitala (obojętnie którego) zwlekał z
ujawnieniem swoich myśli, by dopiero po kilku latach wyznać: „tak
widziałem i czułem wtedy, a tak rozumiem teraz”. Modlitwa Autora -
„Boże, uchroń mnie przed nagłym i niespodziewanym powrotem do
tego... przybytku” - w dzień zrzucenia pasiastej piżamy, została
wysłuchana. I nie powrócił, i nie miał „okazji” do ponownego
przyjrzenia się naszemu trwaniu z tego samego punktu... W końcu
zauważył, że postrzegany przez siebie świat i jego pojmowanie
niewiele się zmieniło w tak długim przecież czasie. Dlatego też
zdecydował się na przedstawienie tego, co ponad ćwierć wieku temu
notował na... kolanach, atak naprawdę na udach, w pozycji
półleżącej.Ciekawa, refleksyjna książka o życiu, otaczającej nas
rzeczywistości, a przede wszystkim o przemijaniu.„ n i e d z i e l
a – 06. Czas między piętnastą a siedemnastą – w niedziele, czwartki
i wszystkie święta nazywamy godziną Matysiaków. To pora odwiedzin.
Ale próg szpitala może przekroczyć każdego dnia i w dowolnej
godzinie. Trzeba tylko tego mocno chcieć. Najczęściej przychodzą tu
warszawiacy. W niedzielę ciągną z różnych stron bliscy i znajomi
„osamotnionych”, „skoszarowanych” nieszczęśników. Dyżurka, jak
nienasycony smok, połyka wszystkich i wszystko. Chorym wprawdzie
niczego nie brakuje, ale ich los, ich niedola, cierpienie... Biedny
jesteś Franiu, Grzesiu, Stanisławie, więc niosę tobie, kochany,
garstkę malin, wprost z naszego ogródka. Świeżutkie jak rosa,
zerwane nad ranem. Tylko wyzdrowiej, wyzdrowiej, mój drogi. Masz
sernik, kompot, jabłuszka... Tylko wyzdrowiej mój miły...”
(fragment)...
