[Wydawnictwo Literackie]
Kategoria: HistoriaWysyłka: do 3 dni
wrażliwości, niepokorna, niezależna, nieodgadniona.Kiedyś
mama właśnie tak zadedykowała mi jedną ze swoich książek:
„Kaśce - porywaczce małych plastikowych samolocików”...Na pomysł
porwania samolotu...
Pełen opis produktu 'Moja mama czarownica' »
Jedna z najpopularniejszych polskich pisarek, wzbudzająca skrajne
emocje, żona Macieja Szumowskiego, matka dwóch córek,
indywidualistka i prowokatorka, kobieta o silnym charakterze i
wielkiej wrażliwości, niepokorna, niezależna, nieodgadniona.Kiedyś
mama właśnie tak zadedykowała mi jedną ze swoich książek:
„Kaśce - porywaczce małych plastikowych
samolocików”...Na pomysł porwania samolotu z Krakowa do
Berlina na Tempelhof wpadła grupka kilku moich kolegów licealistów,
z których jeden - jak się potem okazało - współpracował z Służbą
Bezpieczeństwa. Wszystko - pomysł, przygotowanie, realizacja -
trwało niecały miesiąc.Pewnego dnia, pod koniec listopada 1980
roku, przyszli do mnie: Maciek (sąsiad z osiedla), który miał, tak
jak ja, szesnaście lat, oraz Tomek, Paweł i Marek - po
siedemnaście. Piąty, Rysiek, nie zjawił się wtedy, ale odegrał w
tej historii, jak się później mieliśmy przekonać, główną
rolę.Przyszli i powiedzieli: „Mamy pomysł. Spróbujmy
porwać samolot. Samolot leci z Krakowa do Gdańska. Zmusimy pilota,
by poleciał do Berlina. Pasażerowie tylko się ucieszą. A na miejscu
od razu się poddamy i poprosimy o azyl”.Mieli wszystko
zaplanowane: poczynając od tego, jak kupić broń i przenieść ją
przez bramkę, a w samolocie zająć różne miejsca. Ja miałam im tylko
towarzyszyć. Nie bardzo wiedziałam, dlaczego właśnie mnie, jedyną
dziewczynę, wybrali do tego czynu. Dopiero później zrozumiałam:
chodziło o to, żeby afera z moim udziałem stała się pretekstem do
wyrzucenia mojego taty, Maćka Szumowskiego, ze stanowiska redaktora
naczelnego „Gazety Krakowskiej”. Dorota
Terakowska i Maciej Szumowski już wtedy byli znani na Zachodzie
jako opozycyjni dziennikarze, więc dla kolegów
„porywaczy” miałam stanowić gwarancję uzyskania
azylu. Tak przynajmniej mi się wydawało. Kiedy wyskoczyli z tą
propozycją, po prostu śmieliśmy się. Chyba od początku
traktowaliśmy to jak wygłup. Chociaż trochę jednak wierzyliśmy, że
może się uda.Wszyscy byliśmy z tak zwanych dobrych domów.
Zdecydowaliśmy się szybko. Pieniądze na broń załatwił jeden z
kolegów. A broń - pistolet - inny kolega, który miał odpowiednie
dojścia. Bagaży mieliśmy nie brać, żeby nie budzić podejrzeń. No i
oczywiście pełna konspiracja. O pomyśle wiedziała tylko dziewczyna
Maćka. Nie udało się...