[mamiko]
Kategoria: Opowiadania i miniatury literackieWysyłka: od ręki
W pewnym mieście zasiała się rodem ze słońca osobliwa
miłość. Zrazu niezauważona przez na ogół zajętych sobą
mieszkańców, powoli wiła swe gniazdo z gałązek słonecznego drzewa,
wznosiła...
Pełen opis produktu 'Miłość ze słońca' »
W pewnym mieście zasiała się rodem ze słońca osobliwa miłość. Zrazu
niezauważona przez na ogół zajętych sobą mieszkańców, powoli wiła
swe gniazdo z gałązek słonecznego drzewa, wznosiła kolejne wystawne
komnaty i salony sztuki , werandki do wygłaszania poezji i wysokie
altanki do obserwowania gwiazd w nocy. Wprost nie można było się
nadziwić, ile było w niej kształtów nieprzebranych i znaków
ponadzmysłowej godności.Aż pewnego razu, wyczołgała się skądś
poczwara, a i nawet wzbiła w powietrze, jak ta z ?Ody do wolności?
, połykając całe zaczarowane miasto miłości, obłąkując mieszkańców
i odwracając ich uwagę od siebie, swych szczytnych spraw i zadań.
Gdy zniknęły wzgórza miłości, zniknął też i zwykły,ludzki czas,
zwykle bystro podążający.Ludzie, kręcąc się w kółko, radowali się
fałszywym zewem postępu i pomyślnego dalszego ciągu.. A z brzucha
smoka dobywały się głosy: ? Smoku, smoku, niepotrzebnieś nas
połknął. Teraz sam się już też nie odnajdziesz. Nasza miłość nie
jest dzisiejsza jedynie i jej tajemne, niezwykłe zadania mogą
sięgać całej cywilizacji?. ? Co wy tam mruczycie?? -zawył smok. ?
Jest tylko to co teraz, czyli ma was nie być!?. ?Smoku, smoku-to
całkiem odwrotnie. Twoje istnienie zależy od naszej miłości, jej
życia, pracy, mądrości i jej bezmiernej ilości lat liczącego
rodowodu. Już to że nas połknąłeś, świadczy, że znaleźliśmy się już
w bardzo odległej epoce, patrząc w tył, a wcześniej musiała już tam
zdążać cała teraźniejszość. Bo tylko my się na tym znamy?-
przekonywali. ?Lepiej byś nas już wypluł i został sfinksem. Jakże
byłbyś wielki, gdybyś nastawił się na nowy sposób przedzierania się
w czasie-z nieograniczonego programu?. ?Dlaczego ja?? -żachnął się.
?Czyż nie mam tylko straszyć i zabijać? Jako ten którym jestem, sam
sobie nie poradzę?. ?Coś wymyślimy, coś się zmieni?- ucieszyli
się.Zaczarowana kula światła wydobyła ich na zewnątrz w sposób dla
smoka niezauważalny. Ale i nie cierpiał już przez swą poczwarność.
Wesoło uderzał swoją kitką czując obecność czujnego wszystkim
archanioła. W dodatku miał jeszcze czarującą lwią grzywę.Niech
przeprawia się życiem kto może, a zagadka nowej wieści
rozstrzygania o świecie zawsze się znajdzie.