[pascal]
Kategoria: Literatura piękna>Powieść zagranicznaWysyłka: od ręki
Tłumaczenia na ponad 30 języków świata to nie jedyne, co łączy
Diamentowy Plac Rodoredy z Cieniem wiatru Carlosa
Ruiza Zafóna. Zdumiewające tajemnice, wielkie namiętności i
zmagania z...
Pełen opis produktu 'Diamentowy Plac' »
Tłumaczenia na ponad 30 języków świata to nie jedyne, co łączy
Diamentowy Plac Rodoredy z Cieniem wiatru Carlosa Ruiza Zafóna.
Zdumiewające tajemnice, wielkie namiętności i zmagania z własnym
przeznaczeniem, a wszystko to w magicznym klimacie Barcelony lat
trzydziestych, do których Zafón jedynie wraca w retrospekcjach, a
Rodoreda osadza w nich całą fabułę. Jeśli książka Hiszpana łapie za
serce, to powieść Katalonki dosłownie rozrywa je na strzępy.Marcin
Wyrwał – iberysta, dziennikarzBarcelona, rok 1930.Quimet prosi do
tańca piękną Natalię. To miłość od pierwszego wejrzenia. Spełnia
się obietnica, że w ciągu roku zostaną małżeństwem. Wkrótce biorą
ślub, a na świat przychodzi dwójka ich dzieci. W tle trwa
hiszpańska wojna domowa, a przyszłość staje się coraz bardziej
niepewna. Quimet wyrusza na front...Jak Natalia poradzi sobie bez
ukochanego męża?Czy odzyska wiarę w miłość?Piękna powieść o
bohaterstwie, za które nie otrzymuje się orderów, a szansę na
życie. O wielkich marzeniach i jeszcze większych rozczarowaniach. O
zwykłych ludziach, którzy znaleźli się w niezwykłych
sytuacjach.Diamentowy Plac, choć wydany po raz pierwszy w latach
sześćdziesiątych, niesie ze sobą wartości, o których w dzisiejszych
czasach pozwalamy sobie niestety zapomnieć. Mądra i klasyczna
literatura o odwadze, determinacji i poszukiwaniu szczęścia. Tę
książkę z ręką na sercu można polecić każdemu.Fragmenty:„Jak
będziemy sami, jak wszyscy już pochowają się po domach, a na
ulicach będzie pusto, zatańczymy sobie walca z jednego na drugi
kraniec Diamentowego Placu, Colometa”. Zmieszałam się, spojrzałam
na niego i powiedziałam, że nazywam się Natalia, a jak mu
powiedziałam, że się nazywam Natalia, znowu roześmiał się i
powiedział, że mogę mieć tylko jedno jedyne imię: „Colometa”. Wtedy
właśnie zaczęłam biec, a on biegł za mną.– Proszę się nie bać, nie
widzi pani, że nie może pani chodzić sama po ulicach, jeszcze mi
panią ukradną... – I wziął mnie pod rękę, i zatrzymał mnie: – Ni?
widzi pani, że ukradliby mi panią, Colometa?Spaliśmy razem, ja w
środku, dzieci po bokach. Gdyby przyszło nam umrzeć, tak właśnie
umarlibyśmy. Jeżeli w nocy był alarm i budziły nas syreny, nie
mówiliśmy nic. Siadaliśmy spokojnie, słuchając, a kiedy syreny
ogłaszały koniec alarmu, zasypialiśmy, jeżeli się udało, ale nigdy
nie wiedzieliśmy, kto z nas śpi, a kto nie, bo i tak nie
rozmawialiśmy. Ostatnia zima była najsmutniejsza. Brali
szesnastoletnich chłopców. Przejechał tramwaj, musiał to być
pierwszy, który wyjechał z remizy, taki jak zawsze, jak wszystkie
inne, wyblakły i stary. Może to on właśnie widział mnie kiedyś, jak
biegłam, uciekając przed Quimetem, gdy jak wariaci wyskoczyliśmy z
Diamentowego Placu. Poczułam dziwny węzeł w gardle, jakby mi
utknęło ziarnko grochu, zrobiło mi się niedobrze, zamknęłam oczy,
dopiero powiew przejeżdżającego tramwaju ocucił mnie, więc poszłam
dalej, jakbym chciała uciec od życia. Przy pierwszych krokach
jeszcze widziałam tramwaj, odjeżdżał, krzesząc czerwone i żółte
iskry pomiędzy kołami a szynami.Czułam się tak, jakbym stała nad
przepaścią, nie widziałam nic, miałam wrażenie, że tonę, przeszłam
ulicę, ściskając mocno nóż i nie widząc błękitnych świateł. Po
drugiej stronie odwróciłam się i spojrzałam jakby zarazem oczami i
duszą: niemożliwe, więc jednak przeszłam! Zachciało mi się iść
śladami mego dawnego życia, poszłam więc do poprzedniego mego domu,
do tamtej ściany na wprost balkonu. Był zamknięty. Spojrzałam w
górę i wydało mi się, że widzę Quimeta: stoi na środku jakiegoś
pola niedaleko morza – ja jestem w ciąży z Antonim – podaje mi
niebieski kwiatek, a potem pęka ze mnie ze śmiechu....