[Korporacja Ha!Art]
Kategoria: ProzaWysyłka: od ręki
Kiedy w latach dziewięćdziesiątych grupa pasjonatów tworzyła w
Szczecinie niskonakładowego zina, nikt nie przewidywał, że
opowiadania z Dentro trafią najpierw do sieci, a później
zostaną wydane...
Pełen opis produktu 'Dentro De Luxe' »
Kiedy w latach dziewięćdziesiątych grupa pasjonatów tworzyła w
Szczecinie niskonakładowego zina, nikt nie przewidywał, że
opowiadania z Dentro trafią najpierw do sieci, a później zostaną
wydane jako książka. W epoce przedinternetowej i kiedy tylko
nieliczni mieli dostęp do zwykłej drukarki, jedynymi odbiorcami tej
prozy publikowanej we własnym zakresie byli znajomi kolektywu
autorów, którzy na imprezach dostawali egzemplarze wywrotowej
bibuły. Z efemerycznym charakterem publikacji i niezależną formą
kolportażu wiązała się programowa dziwność i spontaniczność
dentrowej prozy, w zamyśle idealnie nadającej się do czytania
podczas oczekiwania i powrotu nocnym tramwajem. []
Przez skład przewinęło się wielu mniej lub bardziej stałych
twórców, gdyż szanse publikacji w zinie dostawał praktycznie każdy
chętny, ale grupowa tożsamość autorów zawsze pozostawała celowo
rozproszona i skrywała się pod dynamiczną kolekcją stale
zmieniających się pseudonimów. Figurujący na okładce Jan Dzban nie
jest zatem identyfikatorem konkretnej postaci jednego pisarza, ale
dość przypadkowym zlepkiem wątpliwości, plotek, mistyfikacji i
fałszywych tropów, których tworzenie ma na celu odwrócenie uwagi
czytelników od drugoplanowego zagadnienia, jakim jest wizerunek
artysty i skierowanie jej na to, co istotne, czyli
opowiadania.
Opowiadania, które nawet nie próbują udawać, że starają się
dorównać czy choćby naśladować prozę uznanych autorów, nie mają
precyzyjnie skonstruowanej fabuły, nie epatują językowym kunsztem
ani nie objawiają głębokich prawd o kondycji ludzkiej i
prawdopodobnie bardziej niż literaturą inspirowane są muzyką,
używkami oraz futbolem. Te opowiadania nadal są takie, jakie zawsze
chciały być, czyli po prostu inne, co niektórzy czytelnicy docenią
i sprawi im to sporo uciechy, a dla wielu okażą się murem
niezrozumiałego wygłupu, od którego odbiją się jak filmowy inżynier
Mamoń odbiłby się od Lady Sniff, piosenki zespołu Butthole Surfers,
którego namiętnie słuchali twórcy i czytelnicy Dentro.
Udo Schenkel, były współpracownik Jana Dzbana
Fragment
Na pierwszy rzut oka facet budził zaufanie. Miał czarne błyszczące
półbuty, czarny płaszcz, w którego kieszeniach trzymał schowane
ręce, do tego duże czarne okulary i czarny kapelusz.
- No, chodź - odezwał się znowu - nie będziesz żałował. Boisz się
mnie? Nie bądź głupcem Pewnie te wstrętne staruchy coś ci o mnie
nagadały Nie wierz im, bo nie wiedzą, co mówią. Chodź ze mną, a
poznasz tajemnice, których znajomość uczyni z ciebie prawdziwego
mężczyznę.
Oleś dał się przekonać i poszedł za budzącym zaufanie na pierwszy
rzut oka facetem.
- Musimy stanąć dalej, między śmietnikiem, a krzakami, żeby nikt
nas nie zobaczył. Nie lubią mnie te wstrętne staruchy.
Facet budzący na pierwszy rzut oka zaufanie rozejrzał się jeszcze
dla pewności wokoło, nachylił skupioną twarz do twarzy Olka i
dmuchając na niego z bliska oddechem nałogowego palacza żującego
podwójną gumę miętową, powiedział:
- No, mój mały. A teraz
Bio
Jan Dzban pseudonim psychoaktywisty Marka Makowicza, członka
awangardowego ugrupowania artystów uprawiających surową formę
dadaizmu i związanych z zinem Dentro. Czasopismo cieszyło się
znaczną popularnością w kręgach zachodniopomorskiej bohemy i o
publikację na jego łamach ubiegali się m.in. Marcin Świetlicki,
Zenon Sakson i Olgierd Tokarczuk. Większość plików z archiwalnych
numerów Dentro została bezpowrotnie skasowana, a Dzban osiadł w
hinduistycznym aśramie w Borach Tucholskich. Wybrane teksty z
legendarnego zina świat poznał dzięki efemerycznej stronie
www.dentro.art.pl oraz książce wydanej w 2005 roku. Niniejszy tom
zawiera obszerniejszy zbiór opowiadań tego niezwykłego twórcy
okraszony garścią grafik, choć jest to zaledwie drobny fragment
jego obfitej spuścizny.